Od kilku lat uczestniczę w takiej fajnej akcji ZPAPu, polegającej na wykonywaniu i wymienianiu się przez artystów małymi świątecznymi grafikami. Jak nietrudno się domyśleć, rzecz odbywa się dwa razy w roku.
Ostatnio, przy edycji wielkanocnej, przemyciłam wątek lotnictwa RAFu w czasie II wojny. Na moich kartkach samoloty Halifax zamiast bomb zrzucały... jajka. Temat wojenno-lotniczy postanowiłam pociągnąć w serii bożonarodzeniowej. Tym razem w towarzystwie Lancastera i Spitfire’ów pojawił się zaprzęg Świętego Mikołaja. Święty przedziera się też przez zaporę balonową nad Londynem.
Oprócz tradycyjnej wymiany między artystami, część kartek związek wysyła do jakichś ważniaków z urzędu miasta, kardynałów i licho wie kogo. Od niedawna też organizowane są wystawy naszych świątecznych dokonań.
Jeśli ktoś chciałby oglądnąć z bliska, a może i kupić taką małą formę graficzną, to zapraszam do Galerii Pod Rejentem przy ul. Józefitów 11 w Krakowie. Część prac ma się też znaleźć w Vis-à-Vis na Rynku Głównym 29.
Wernisaż wystawy odbędzie się 4 grudnia w Galerii Pod Rejentem (link). Fajnie by było Was tam zobaczyć.
A tak sobie drukowałam kartki (zajęło to jeden dzień i dwie noce):
Na początku linoryty pokryłam farbą drukarską.
Linoryty były dwa, żeby się dwa razy mniej zmęczyć...
...drukując.
...uff...
Jednak trzeba się było namachać...
... aby zrobić nakład.
Potem kserówki...
...czary mary w kwasie azotowym
(nigdy nie wkładajcie rąk do kwasu, ja robię to tylko dlatego że jestem z gumy).
Przygotowane w czarodziejski sposób kserówki trzeba było pokryć farbą...
...i znów kręcimy...
Chwila trwogi...
Et voila!
Karteczki prosto spod prasy, czekają już tylko na podpis.